Rok 2015 na GPW. Te wydarzenia zdecydowały o tym, że kończy się tak słabo
Inwestorzy nie zapamiętają mijającego roku na giełdzie jako spokojnego. Krajobraz polityczny w Polsce w połączeniu z nerwowymi sytuacjami na światowych rynkach sprawiły, że na warszawskim parkiecie brakowało chętnych do kupowania akcji.
Poniedziałek 28 grudnia – ten dzień powinni odnotować w swoich kalendarzach wszyscy posiadacze akcji, którzy rozważają ich sprzedaż ze stratą po to, by zmniejszyć należny fiskusowi podatek od transakcji giełdowych. O tym, jak to zrobić, pisaliśmy wcześniej.
W kolejnym odcinku cyklu „Cały ten rynek…” podsumowujemy mijający rok na giełdzie. Oto pięć wydarzeń, które najmocniej wpłynęły na jego ostateczny obraz.
1. Fatalny rok dla posiadaczy akcji banków i spółek energetycznych
Indeks WIG20 kończy 2015 r. na poziomie o około 1/5 niższym niż przed rokiem. Trudno było oczekiwać takiego „pogromu” zwłaszcza w okresie, gdy gospodarka rośnie, a prognozy wskazują, że będzie lepiej. A jednak tak się stało.
Powód można wskazać dość jednoznacznie – to bardzo mocny spadek kursów akcji spółek energetycznych oraz banków. Te mają bowiem największy wpływ na notowania WIG20.
Ceny akcji banków w ciągu roku poszły w dół o 20%, a nawet 30%. To efekt spekulacji na temat tego, że kredyty we frankach zostaną przewalutowane na złote, a to przyniesie instytucjom finansowym gigantyczne straty. Pomysł w zależności od partii politycznej różnił się szczegółami, ale wygląda na to, że szybko nie wejdzie w życie.
Akcjonariusze banków zostali jednak postraszeni również wizją wprowadzenia podatku bankowego. Według zapowiedzi rządzącej partii ma on wynieść 0,39% aktywów. W skali wszystkich banków oznaczałoby to konieczność odprowadzenia do budżetu państwa ok. 5 mld zł, czyli 1/3 rocznych zysków. W takiej sytuacji inwestorzy musieliby już całkowicie pogodzić się z brakiem możliwości czerpania korzyści z dywidend i m.in. stąd wzięła się tak duża wyprzedaż akcji banków.
Nad spółkami energetycznymi wciąż krąży tymczasem widmo zaangażowania ich w ratowanie nierentownych kopalń. Choć na razie mieliśmy do czynienia z tylko „luźnymi” propozycjami polityków, to już one wystarczyły, by np. Tauron stracił od początku roku ponad 40% swojej wartości, a PGE – ponad 30%.
2. Chińczycy pociągnęli w dół miedź. A ta – notowania KGHM
Gdy mowa o spadku indeksu WIG20, nie można zapomnieć o tym, że kurs notowanego w nim miedziowego koncernu KGHM spadł w 2015 r. o ponad 40% i znalazł się na poziomie nawet poniżej 60 zł. Tak nisko KGHM nie był od 6 lat.
Posiadacze akcji tej spółki wiedzą, że jej notowania w ogromnej mierze zależą od notowań miedzi. A kurs tego metalu spadł w ciągu 12 miesięcy o ok. 30%. Analitycy tłumaczyli to trudną sytuacją gospodarczą w Chinach, które są jednym z największych importerów miedzi na świecie.
A gdyby tego było mało, to przedstawiciele rządzącej obecnie partii najpierw w czasie kampanii obiecywali zniesienie podatku miedziowego, a potem uznali, że takim krokiem trzeba jeszcze poczekać. W końcu to ok. 2 mld zł rocznie dla budżetu, z którego trzeba przecież sfinansować wyborcze obietnice.
3. Panika na chińskiej giełdzie w cieniu wydarzeń w Grecji
Trzeba przyznać, że wspomniani wyżej Chińczycy potrafili w 2015 r. nadwyrężyć nerwy inwestorów. Gdy oczy całego świata były latem zwrócone na bankrutującą Grecję, w Chinach pękła gigantyczna bańka spekulacyjna. Tylko w ciągu czterech tygodni kapitalizacja tamtejszej giełdy zmniejszyła się o ponad 3 bln dolarów, pozbawiając oszczędności drobnych inwestorów – a trzeba pamiętać, że tych jest w Chinach ok. 100 mln.
Warto odnotować, że chińskie władze zdecydowały się na to, by… ratować giełdę przed spadkami i powołały specjalny fundusz, którego zadaniem jest kupowanie akcji. Ostatni kwartał roku przyniósł w Chinach nieco uspokojenia, co nie zmienia faktu, że chińska giełda pozostaje bardzo nieprzewidywalna.
Wspomnieliśmy tu o wydarzeniach w Grecji. W 2015 r. inwestorzy byli świadkami kolejnych tarć tamtejszego rządu z wierzycielami, co poskutkowało nawet zamknięciem greckich banków i giełdy. Pakiet pomocowy dla Grecji został w końcu wynegocjowany. Celowo nie poświęcamy temu tematowi osobnego punktu, bo jest on obecny na rynkach od dawna i inwestorzy pokazali, że są już na niego odporni.
4. Rekord spadków ropy naftowej i kryzys gospodarczy w Rosji
Ropa naftowa kosztuje już mniej niż 40 dol. za baryłkę. To ok. 40% mniej niż na początku 2015 r. Tak mocny spadek ceny surowca analitycy tłumaczą wojną cenową, którą kraje zrzeszone w OPEC prowadzą z innymi jego producentami i nie chcą zmniejszyć wydobycia. Wśród prognoz nie brakowało opinii, że kurs ropy może spaść nawet do 10 dol. za baryłkę.
Rekordowo tania ropa oznacza potężny problem dla Rosji, której gospodarka jest uzależniona od eksportu tego surowca. Im jest on tańszy, tym mniej pieniędzy wpływa do kasy państwa, a to hamuje inwestycje i spowalnia gospodarkę. Tak bardzo, że Międzynarodowy Fundusz Walutowy szacuje, iż w 2015 r. PKB Rosji spadł o 3,3%, a w 2016 r. pójdzie w dół o dodatkowe 1,1%.
5. 2015 r. – symboliczny koniec ery taniego pieniądza
Na koniec zostawiliśmy wydarzenie, które było motywem przewodnim większości opinii i komentarzy rynkowych w 2015 r., a mianowicie spodziewaną podwyżkę stóp procentowych w USA, która wreszcie nastąpiła dopiero 16 grudnia.
Wydarzenie jest bardzo ważne, bo bank centralny podniósł stopy procentowe po raz pierwszy od 2006 r. Od tamtej pory w USA trwała era rekordowo taniego pieniądza, a za władzami monetarnymi USA poszły również inne banki centralne.
Spekulacje na temat podwyżki stóp procentowych w USA spowodowały dynamiczne umocnienie dolara, za którego w Polsce trzeba zapłacić nawet 4 zł. Ta sytuacja dała spory zastrzyk gotówki wszystkim firmom notowanym na GPW, które eksportują swoje towary i rozliczają się w dolarach. Z drugiej jednak strony straty liczą te spółki, które importują towary np. z Chin. Dla większości w tych transakcjach walutą rozliczeniową jest również dolar.
Trzeba jednak pamiętać, że koniec ery taniego pieniądza ma na razie charakter symboliczny. Nie zanosi się bowiem na to, by podobną decyzję w najbliższym czasie miał podjąć Europejski Bank Centralny., który wciąż skupia się na „pompowaniu” pieniędzy w gospodarkę.
Niniejszy artykuł został sporządzony wyłącznie w celach informacyjnych. Nie stanowi rekomendacji, porady inwestycyjnej, prawnej, podatkowej, reklamy ani oferty sprzedaży jakichkolwiek instrumentów finansowych, w szczególności nie zawiera informacji o instrumentach finansowych oraz warunkach ich nabywania, jak również nie stanowi zaproszenia do sprzedaży instrumentów finansowych, składania ofert ich nabycia lub zapisu na instrumenty finansowe.
Niniejszy artykuł ani żadna jego część, jak też fakt jego dystrybucji nie mogą stanowić podstawy do zawarcia jakiejkolwiek umowy lub zaciągnięcia jakiegokolwiek zobowiązania. Nie może stanowić również źródła informacji, które mogłyby być podstawą decyzji o zawarciu jakiejkolwiek umowy lub zaciągnięciu jakiegokolwiek zobowiązania.
Nie należy dla jakichkolwiek potrzeb polegać na informacjach zawartych w niniejszym artykule, ani też zakładać, że informacje te są kompletne, ścisłe lub rzetelne. Wszelkie takie założenia czynione są wyłącznie na własne ryzyko.